sobota 7 lipca 9:26
*Jula*
Obudziłam się wypoczęta. Jak nigdy. Po raz pierwszy od naszego przyjazdu tutaj wstałam tak wcześnie. Zawsze, gdzy dziewczyny próbowały mnie obudzić odwracałam się do nich plecami i dalej szłam spać. Usłyszałam dźwięk odkręcanwgo kranu w łazience. Najwyraźniej to nie ja wstałam pierwsza. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Łóżko Leny puste. Czyli to ona siedzi w łazience. Nagle cisze przerwał śpiew.
-You don't know you're beautiful!- usłyszałam.
Podeszłam do drzwi od łazienki i zapukałam w nie.
-Aaa! Czego?!- odezwała się Lena.
-Ładnie śpiewasz.
-Przestań. To tylko...yyy... mój telefon dzwonił.
-Tsaaa, jasne. Rozpoznałam twój głos.
-No dobra. To ja.- przyznała się otwierając drzwi łazienki.
-Gdzie Malwina?
-Śpi jeszcze chyba.
-Ona? Śpi? O tej porze? Nieee. Niemożliwe.
Podeszłyśmy do łóżka Malwiny. Żeczywiście. Nie było jej.
-Czemu ona zawsze tak wcześnie wstaje?- zapytałam zdziwiona.
-Ona odwrotnie jak ty.
-Oj tam. Nie śpie tak długo.
-Nie, wogóle.- odpowiedziała ze śmiechem Lena.
-Gdzie ona jest? Zawsze trzeba jej szukać.
-Tu jestem!- krzyknęła wychodząc z szafy.
-Dlaczego siedziałaś w szafie?!- zapytałam zdziwiona.
-Chciałma zobaczyć jak zareagujecie.
-Długo tam siedziałaś?
-Jakieś pół godziny. Od kąd Lena weszła do łazienki.
-Ha ha. Ty to masz pomysły.
-No wiem. Zdarzają się. Co powiecia na pójście dzisiaj do tego wielkiego parku rozrywki i do restauracji na obiad?
-jakiego parku rozrywki?
Malwina odsłoniła rolete, a naszym oczom ukazał się ogromny park rozrywki.
-Wow.
-To jak, idziemy?
-Pewnie!- odpowiedziałyśmy z Leną.
-Śniadanie macie na stole. Omlet z serem. Smacznego.
-Pomyślałaś o wszystkim.
-No, a jak.
Usiadłyśmy przy stole, a Malwina poszłą się szykować. Po 20 minutach już byłysmy gotowe i wychodziłyśmy z hotelu. Droga zajęła nam 5 minut.
-Teraz najważniejsze pytanie. Na co idziemy?
-Na wszystko!
-Bez przesady. Tu jest tego pełno. Nie zdążymy w 4 godziny wejść na wszystko.
-Założysz się?
-Dobra kupujemy narazie bilety na jedną atrakcje, a później się wróci.
-Okey.
Tak też zrobiłyśmy. Nie wiadomo kiedy nasze zegarki wskazały godzinę 14:00.
-Pora wybrać miejsce na obiad. Zgłodniałam.
-Dobrze. Może chodżmy do tej restauracji koło tego wielkiego placu?
-Okey. Tylko jak się tam dostaniemy?
-Taksówką.- powiedziała Malwina i wyjęła telefon. Odeszła od nas kilka kroków i przyłożyła telefon do ucha.
*Lena*
Dobrze, że Jula zaproponowała już obiad. Bardzo zgłodniałam po tych wszystkich karuzelach.
-Załatwione. Taksówka zaraz będzie. Mamy podejść do ulicy.
Stanęłyśmy w wyznaczonym miejscu, a taksówka podjechała. Wsiadłyśmy i po 25 minutach byłysmy przy owym placu. Zapłaciłyśmy kierowcy i wyszłyśmy z samochodu. Przeszłysmy przez plac, weszłyśmy do restauracji i zajęłyśmy stolik przy oknie. Kelnerka od razu przyniosła nam menu. Zdecydowałyśmy się na dużą pizze. Po 15 minutach dostałyśmy nasze zamówienie. Byłyśmy tak łodne, żę całą pizze zjadłyśmy w niecałe 10 minut.
-Nie uwierzycie, ale się najadłam.- powiedziałam.
-Ha ha. Masz racje. Nie wierzymy.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam ludzi, prawie same dziewczyny, które stały w kółku i krzyczały. Oczywiście musiałam sprawdzić co się dzieje, więc przeprosiłam dziewczyny i wyszłam na zewnątrz. Pobiegłam zobaczyć czemu zrobiło się tam takie zbiorowisko. Zamurowało mnie. Nie, to niemożliwe. W kole stali chłopcy z One Direction! Wepchnęłam się na początek, aby zobaczyć ich z bliska.
{A}
-Przejeżdżaliśmy tędy, gdy Niall zaproponował, aby wyjść tu i zobaczyć, czy są tu jakieś nasze fanki. Jest was tu sporo.- opowiadał Louis.
-Chcialibyśmy zaśpiewać wam kilka piosenek, jeśli nie macie nic przeciwko.- mówił Harry.
Odpowiedział mu krzyk.
-Czyli mamy śpiewać? Dobrze.- Niall wyjął gitare i zaczął się mini koncert. Nie mogłam uwierzyć, że widze ich na żywo. Są jeszcze ładniejsi niż w telewizji. Nie chciałam, żeby dziewczyny to ominęło, więc napisałam Juli SMS-a : "Chodźcie!" i słuchałam koncertu. Nie mogłam się opanować. Bez przerwy krzyczałam. Nie wiem kiedy zrobiło się ciemno, a chłopcy przestali śpiewać.
-Przepraszamy, ale robi się ciemno, a my musimy już wracać.- powiedział smutnym głosem Liam.
-Ale mamy dla was bilety na poniedziałkowy koncert w tym miejscu. Tym razem taki profesjonalny.- powiedział Zayn i chłopcy zaczęli rzucać biletami. Niall podszedł do mnie, uśmiechnął się i podał bilet. Odwzajemniłam uśmiech. Następnie pomachali nam i uciekli do samochodu. Gdy tłum się rozszedł wreszcie znalazłam Jule i Malwine.
-Dziewczyny, nie uwierzycie!- mówiłam płacząc ze szczęścia.
-Teraz to już we wszystko uwierzymy.
-Niall podszedł do mnie i się uśmiechnął. Podał mi bilet!
-Naprawdę?! Ale masz szczęście. My stałyśmy z tyłu. Nie mogłyśmy sie dopchać do przodu, ale też mamy bilety.
-Jestem taka szczęśliwa. Mamy już fantastyczne plany na poniedziałek.
-My tu gadu gadu, a robi się coraz ciemniej. Wracajmy już.
-Dobrze.
Zadzwoniłyśmy po taksówkę i pojechałyśmy do hotelu. Na miejscu opowiadałyśmy sobie nasze wrażenia po zobaczeniu na żywo chłopaków z 1D. Oczywiście płakałyśmy ze szczęścia. Ciągle zastanawiam się nad zachowaniem Niall'a. Pewnie po prostu chciał, abym to ja dostała bilet. Ale czemu? Koło 23:00 zasnęłyśmy.
Przepraszam za długą przerwe, ale prowadze 2 blogi, stronkę na fb o 1D z przyjaciółkami i jeszcze szkoła to nie mam kiedy pisać i dodawać. Teraz coś o rozdziale: chyba najdłuższy jaki napisałam. Starałam się, żeby był ciekawy. Dużo się w nim dzieje, aż za dużo chyba, ale mam nadzieje, że przeczytacie z chęcią.
Pozdrawiam :)
Zajebiaszczy :*
OdpowiedzUsuńBo to Ty pisalas :*** <3333
Oooo dziękuję ;***
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, będę czytać. ;DD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Zapraszam do siebie http://one-direction-takemehome.blogspot.com/ ^^
ooo nowa czytelniczka. Jak mi miło;*. Ja twój też;)
OdpowiedzUsuń