sobota, 11 maja 2013

Rozdział 19: Śniło mi się, że byłyśmy we 3 na jakiejś kolorowej łące.

czwartek 12 lipca 10:20
*Malwina*
Obudziłam się jak zazwyczaj jako pierwsza z naszej trójki. Wstałam, ogarnęłam się trochę i jak codziennie szykowałam się do wyjścia na mały spacerek do pobliskiego parku. Od rana miałam jakieś dziwne uczucie, żeby tego nie robić... może to przez nadmiar wrażeń? Mniejsza o to. Ubrałam trampki, narzuciłam na siebie moją ulubioną czarno-białą basebolówkę, włożyłam słuchawki do uszu i wyszłam. To dziwne uczucie ciągle mi towarzyszyło, wiec podgłośniłam muzykę i starałam się nie myśleć o niczym.
Byłam już prawie w parku. Jeszcze musiałam przejść tylko przez jedne pasy, które znajdowały się jakieś 5 minut drogi stąd. A ja, z natury rozsądna zawsze przed przejściem patrze na boki. Ludzie w szkole zawsze się z tego naśmiewali, ale ja chciałam być ostrożna. Dzisiaj postanowiłam sprawdzić jak to jest nie być "grzeczną dziewczynką". Szłam londyńskimi ulicami nie zwracając uwagi na nic, nucąc sobie pod nosem tekst jakiejś popularnej piosenki. Zajęta przypominaniem sobie słów weszłam na jezdnie. Zanim zdążyłam się obejrzeć coś, podejrzewam, że samochód, uderzyło mnie z wielką prędkością. Zamknęłam oczy tracąc panowanie nad sobą oraz przytomność...
czwartek 12 lipca 10:30
*Lena*
Zerwałam się z łóżka z krzykiem strasząc tym leżącą na 2 łóżku Jule.
-Nieee!!!!!!!
-Co się stało?!- podbiegła i złapała mnie za ręce moja przyjaciółka.
-Miałam straszny sen. To był koszmar! Śniło mi się, że byłyśmy we 3 na jakiejś kolorowej łące. Wszędzie latały różowe jednorożce. Nagle przed oczami pojawił mi się obraz zakrwawionej Malwiny upadającej na ulice. Wtedy się obudziłam.- mówiłam zapłakana.
-Mnie dzisiaj w nocy dręczyły koszmary. Ej, gdzie jest Malwina? Martwię się o nią...
Wstałam z łóżka i odruchowo podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Niby wszystko wyglądało normalnie, ale to tylko pozory... nagle po ulicy przejechała karetka na sygnale. Czułam, że stało się coś złego, wiec szybko narzuciłam na siebie jakieś ciuchy, Jula zrobiła to samo i wybiegłyśmy z domu. Podążałyśmy za sygnałem syren karetek. Podczas biegu przed oczami ciągle miałam obraz Malwiny całej we krwi. Miałam nadzieję, że to tylko moje głupie urojenia.
Z dziewczynami przyjaźniłyśmy się już długo, zawsze jak jakaś miała kłopoty lub coś się z nią działo pozostałe to czuły. Może to przez nasze związanie się ze sobą.
Sygnał karetki pogotowia był coraz głośniejszy. To znaczy, że byłyśmy już blisko. było już widać stojący samochód i... człowieka leżącego na ulicy. Resztkami sił dobiegłyśmy na miejsce wypadku. Modliłam się, żeby nieruchomą osobą na ulicy nie była Malwina. Podeszłyśmy trochę bliżej.
*Jula*
Nie mogłam nadążyć za Leną. Ona stała już na tyle blisko, że mogła zobaczyć co tam się wydarzyło, więc nie biegłam dalej. Postanowiłam odczytać wszystko z jej twarzy. Na niej malował się ból. Samotna łza spłynęła jej po policzku, po niej była następna i kolejna. Nagle Lena zerwała się i próbowała dostać do karetki do której właśnie przenosili nieprzytomne ciało. Ratownik medyczny jednak ją powstrzymał. Chwile szarpali się, lecz potem podbiegła do mnie, złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę taksówki. Wepchnęła mnie na tylne siedzenie, a sama usiadła na przednim koło kierowcy. Wręczyła mu banknot i kazała jechać do szpitala. Domyśliłam się, że osobą zabieraną do szpitala musiała być Malwina.
Przez całą drogę siedzieliśmy cicho. W tym czasie różne myśli przychodziły mi do głowy. Między innymi co się stało tam na drodze, czy Malwina z tego wyjdzie i wiele innych. Po jakiś 10 minutach szybkiej jazdy byłyśmy na szpitalnym parkingu. Obie wyszłyśmy z taksówki i biegłyśmy w stronę szpitala. Na korytarzu Lena po raz pierwszy od rana odezwała się do mnie.
-Zaczekaj tu.- powiedziała załamującym się głosem. Tylko przytaknęłam, a ona pobiegła w głąb korytarza.
*Lena*
Biegłam jak w transie. Szukałam jakiegoś lekarza, aby zapytać czy to wszystko mi się nie przyśniło. Nagle przed salą spostrzegłam ubranego w biały fartuch lekarza. Podbiegłam do niego ledwo wychamowując przed ścianą.
-Jest w tym szpitalu Malwina Latos?-zapytałam lekko zaskoczonego moją obecnością lekarza. Zajrzał w karty, które trzymał w rękach. Modliłam się, aby udział Malwiny w tym wypadku tylko mi się przywidział. Niestety słowa lekarza dobiły mnie jeszcze bardziej.
-Tak. Właśnie walczy o życie na stole operacyjnym.
Kolana się pode mną ugięły. Czułam, że to wszystko mnie przerasta. Oparłam się o ścianę i usiadłam na podłodze.
-Jest pani rodziną?
-Nie...-mówiłam przez łzy.- ale Malwina to jedna z moich najlepszych przyjaciółek. Przyjechałyśmy tu we 3. Na wakacje i ogólnie...- nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Jednak lekarz wypytywał dalej.
-Czyli były tu panie tylko we 3? Z Polski?
-Tak i tak.- mówiłam zakrywając rękami twarz.
Lekarz podszedł do mnie i przykucnął.
-Chciałbym móc jakoś pocieszyć, ale... są marne szanse, że pani przyjaciółka przeżyje. Dość mocno została uderzona przez samochód. Jej organizm próbuje walczyć, ale...-przerwałam mu.
-Niech mnie pan nie dołuje jeszcze bardziej. Proszę. Niech pan da jej jakieś szanse.
-Ale ona nie przeżyje. Niestety siła z jaka samochód w nią uderzył była zbyt duża. Dziewczyna podczas upadku mocno uderzył głową w ulice.
Udawałam teraz twardą, ale jak dowiedziałam się, że lekarze nie dają jej szans, nie dałam już rady. Rozpłakałam się jak małe dziecko.
Po chwili podszedł do nas kolejny lekarz. Po jego stroju wywnioskowałam, że właśnie wyszedł z sali operacyjnej.
-Niestety. Pacjentka nie przeżyła.
-Mal..Malwina?- zapytałam.
-Tak.- odpowiedział mi lekarz, którego wcześniej wypytywałam o przyjaciółkę.
W tym momencie przed oczami pojawiały mi się wszystkie wspólne chwile z Malwiną. Te dobre i te złe.
Po chwili z sali obok zaczęli wywozić na noszach pozbawione życia ciało Malwiny. Lekarze złapali mnie , a jeden z nich zakrył mi oczy. Z krzykiem próbowałam się wyrwać. Bezskutecznie. Po jakimś czasie puścili mnie, a ja wbiegłam do sali gdzie wcześniej leżała moja, już nie żyjąca przyjaciółka. Usiadłam na szpitalnym łóżku i zaczęłam płakać.
Strata przyjaciółki strasznie mnie załamała.
Przypomniałam sobie, że Jula też musi dowiedzieć się o tym strasznym fakcie. Wzięłam więc telefon i napisałam do niej krótkiego smsa "Malwina nie żyje". Nie miałam siły iść do niej i powiedzieć jej o tym wprost. Po niedługim czasie Jula była już w sali. Zapłakana także usiadła na łóżku i płakałyśmy razem. Zastanawiałyśmy się, jak mogłyśmy temu zapobiec. Po jakimś czasie do sali wszedł lekarz.
-Jak się trzymacie?
-Nijak.- powiedziałam z płaczem.
-Rozumiem. Ale pamiętajcie. To nie była wasza wina, więc nie obwiniajcie się.
-Łatwo panu mówić.- odezwała się wreszcie nieco grzeczniej ode mnie Jula.
-Ja tez straciłem w podobny sposób przyjaciela, więc wiem co to znaczy. Powiedział i wyszedł.
Trochę mnie zdziwił. Chwile zastanawiałam się co on wtedy mógł czuć, a potem powtórnie wybuchnęłam płaczem. W tym dniu uroniłam zdecydowanie więcej łez niż w jakimkolwiek innym.
                                                                        ...
Była już 20:00, Jula poprosiła, żebyśmy poszły już do domu. Zgodziłam się, ale powiedziałam, że najpierw muszę się przejść i pomyśleć.
-Okey. Tylko nie rób nic głupiego.
-Dobrze. Wiesz przecież, że ja muszę sobie to wszystko poukładać.
-Wiem. Może pójść z Tobą?-zaproponowała z troską.
-Nie, muszę iść sama.
Moja przyjaciółka nie protestowała długo, tylko przytuliła mnie i wstała.
Wyszłyśmy razem ze szpitala rozłączając się na zakręcie. Szłam długo, nie mogąc pozbierać myśli. W końcu byłam na krańcu Londynu.

                                             Usiadłam myśląc co będzie dalej...

No i jest kolejny : D Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale nareszcie jest xD Nie spodziewaliście się takiego odwrotu sytuacji? Ja tez nie ;P Wzięło mnie na napisanie czegoś takiego.  Mam nadzieję, że się podoba. :)

7 komentarzy:

  1. Niech ja też zdechnę ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. A i w gl fajnie piszesz, czekam aż będzie działo się coś ze mną xd

    OdpowiedzUsuń
  3. hahah xd weź xd będzie się działo ;P Duuużo ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosze... ryczę przez Ciebie... Dlaczego akurat ją, hm...?! Dlaczego?!
    Lol, zniszczyłaś mi humorka. ZGIŃ!( żartuję )
    Pozdrawiam i życzę weny. :|

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorki, ale jakoś... myślałam, żeby kogoś z opowiadania uśmiercić xD Ale mam nadzieję, że rozdział jest hmm.. dobry xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, jest zayebisty ;D
      P.S. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej u mnie:
      http://on-the-other-side-of-the-planet.blogspot.com

      Usuń